Do polskich drzwi zapukał strach. Otworzyła mu Odwaga i Strach natychmiast zniknął. Niestety, to było tak dawno temu że brzmi jak bajka.

Dzisiaj 40 rocznica stanu wojennego. Rocznica cynicznej zagrywki komunistycznej sitwy z narodem równej tej z roku 1956 i 1970.
Tak sobie czytam i zastanawiam się, czy stać nas rzeczywiście jako naród na uczciwy, zmasowany, niezinwigilowany przez agentury protest, z gatunku widły-kosy, bo jak wyglądają ostatnio nasze protesty, i co z tego wynika, widać doskonale - nic z nich nie wynika.
Manifestacje idą w kierunku na Berdyczów, podobnie jak różne listy i apele.
Wystarczy zresztą spojrzeć na innych aby zobaczyć w tym siebie, choćby na najbardziej bodaj  uciśniony kraj w Europie - Austrię.
Syn, który przybył na Święta Bożego Narodzenia do domu  z Paryża, z całkiem zresztą niewesołymi nowinami z kalifatu francuskiego, powiedział mi, że tzw. rząd w Wiedniu wymyślił, iż będzie za brak szczepienia karał Austriaków rokiem pozbawienia wolności.
Już nie wystarcza tamtejszym bandytom grzywna 3 tysiące euro. Teraz ma być bezwarunkowa odsiadka,  co ciekawe na koszt osadzonego.
Drugi syn, który pojechał do Rzymu na tamtejszy Jarmark Bożonarodzeniowy, stwierdza ze smutkiem, że makaroniarzom totalnie odbiło. Do restauracji się nie wejdzie będąc niezaszczepionym, bo sprawdzają przy wejściu skrupulatnie covid aplikacje w telefonach, a nawet gdyby, to wprowadzone restrykcje załatwiają także to, że i zaszczepiony nawet podwójnie się nie załapie na stolik, bo wyśrubowali niskie limity gości.
Ludzie w związku z tym stołują się po ulicach przed lokalami, i to tak, aby w miarę bezpiecznie zniknąć jak się pojawi uliczny patrol. 
W Francji z kolei, którą podobnie jak Włochy, czy Austrię wstrząsały liczne manifestacje antyszczepionkowców i żółtych kamizelek teraz temperatura sprzeciwu wyraźnie siadła.
Ludziom się odechciewa, kładą uszy po sobie, bo mają już dość.
Do akcji wkraczają więc na bezczela tamtejsi islamiści, tzw. urozmaicenie kultury zachodnioeuropejskiej, jak chce tego papież Franciszek, którzy rozbijają po chamsku procesje chrześcijańskie, więc tylko patrzeć jak rozpieprzą do końca tamtejszy, ledwo już dychający francuski kościół i wezmą się osobiście za argentyńskiego marksistę w białej sutannie.
A u nas? Obstawiam że będzie z czasem podobnie.
Przedsmak tego już zresztą mieliśmy, kiedy to dzicz antykatolicka atakowała hurtem kościoły, a władza jakby nic się nie działo, zamydlała TVPiS bełkotem ludziom głowy o wzrastającym dobrobycie i PKB.
Nie wierzę więc, że się jeszcze kiedyś zepniemy i powiemy: dość tego!.
Nie spieliśmy się w latach 1944-1956 i później, tak i nie zepniemy się i teraz.
Sadzę że zostaliśmy przez te dziesiątki lat komuny tak już zindokrynowani, tak zglajszlachtowani i zmieleni, że to co jeszcze się w nas tliło wykończyła Magdalenka. 
Zgnoiliśmy się łapu-capu zrywami i hurra wyborami, które powstawały często  z inspiracji naszego wroga po to, aby to jemu żyło się lepiej a nie nam. 
Nie ma więc szans.
Nie stać  nas nawet na masońskie działanie i zawołanie: "Równość, wolność, braterstwo albo śmierć".
Nie stać nas na gilotyny dla obecnej czerwonej arytorkracji i złodziejskich burżujów.
Nie stać nas na żadną jedność.
Nie stać nas na nic.
Wdrukowano nam zbyt wiele kłamstw, i ludzie albo tym kłamstwom ulegli, albo nie chcą ich zwyczajnie już dalej słuchać, ale też nie chcą się specjalnie wychylać, żeby nie stracić własnej głowy. 
Dlatego będziemy zgodnie z dewizą premiera Morawieckiego przez cały miesiąc godnie i grzecznie "zapierdalać za miskę ryżu", a trzydziestego pierwszego ludzie pana premiera najsłabszych wyeliminują  kolejnym zastrzykiem uzdrawiającym, bo przecież ryż też nie leci z nieba jak deszcz, a za leczenie trzeba płacić.
Kiedy więc czytam te wszystkie artykuły o covidzie na Neonie, kiedy czytam tych socjalistycznych idiotów na Salonie24 zapatrzonych w prezesa PiS i jego politykę jak w św. obrazek.
Kiedy wreszcie wertuję po raz kolejny niekończące się teksty o tym jacy oni są naprawdę, ci bandyci w białych rękawiczkach, nazywani dla niepoznaki demokratycznymi rządami, to robi mi się zwyczajnie źle i smutno, bo zdaję sobie sprawę, że ci bandyci z nas za kulisami się śmieją do rozpuku, i robią z nami na spokojnie dalej to, co sobie z góry zaplanowali. 
Musiałby się więc zdarzyć cud, ale te należą jak wiemy do Boga, zaś my od tego Boga na własne życzenie odchodzimy co raz częściej.
Czeka nas więc śmierć i niewola.